Ktoś kiedyś zaproponował, żeby zorganizować sprzedaż rzeczy „zbędno-niezbędnych”, czyli tzw. przydasi. Każdemu z nas zalegają w domu takie kurzołapki, durnostojki. Nie wiadomo, co z tym zrobić, a do kontenera szkoda wyrzucić.
Grupa pomysł podchwyciła, bo ciągle brakuje nam pieniędzy na kostiumy i scenografię. Rozpoczęły się przygotowania do „Kiermaszu przydasi”. Najpierw trzeba było akcję nagłośnić, rozpropagować, znaleźć fundatorów, czyli tych, którzy zechcą się z nami podzielić swoimi skarbami. Oczywiście w pierwszej kolejności to my mieliśmy opróżnić szuflady, pogrzebać w piwnicy i zachęcić rodzinę oraz znajomych do oddania cudów, cudeńków. Córka naszej Ewy Sobolewskiej – Dagmara zrobiła projekt plakatu, który umieściliśmy w rożnych mediach i gablotach.
Akcja ruszyła… Pojawiły się pierwsze woreczki z biżuterią, kartony ze szkłem, torby z kryształami. A później poszło lawinowo. Ilość zgromadzonych rzeczy wprawiła nas w osłupienie. Czegóż to ludzie nie wygrzebią i chętnie oddadzą!
Dzień przed wielką wyprzedażą zwieźliśmy wszystko do Centrum i rozłożyliśmy na stołach. Od samego patrzenia można było dostać oczopląsu. Korale, broszki, kolczyki, klipsy, torebki, poduszki, filiżanki, szkło wszelkiego rodzaju, budziki, ekspresy do kawy, maszynki do mięsa, makramy, termosy a nawet rower!
Następnego dnia już od wczesnych godzin porannych zwarci i gotowi – w strojach teatralnych – zachęcaliśmy do kupna zgromadzonych rzeczy.
Daj przydasiowi drugie życie.
On przecież o tym marzy skrycie.
—————–
Kto przydasie kupuje, ten UTWorkom
stroje funduje.
Takie i inne okrzyki słychać było przez otwarte okna Sali 11.
Kto do nas zajrzał, ten wychodził usatysfakcjonowany. Odwiedzający przebierali, wybierali, targowali się i płacili zabierając ze sobą to, co ich szczególnie urzekło. Największym zainteresowaniem cieszyła się oczywiście biżuteria, bo wśród kupujących przeważały kobiety. Ale i inne artykuły wzbudzały zachwyt np. czerwone szpilki!
Październikowa akcja zakończyła się sukcesem. Uzbieraliśmy 2700 złotych polskich! Będą nowe kostiumy! Zdecydowaliśmy, że na wiosnę jeszcze jedno spotkanie z przydasiami.
Relacja – Tersa Cora